Vergil van Troff – Zespół pojawił się na świecie pomiędzy wrześniem 1976 a wrześniem 1978, z małym odlotem w połowę ‘80. Wszystko zaczęło się od Wielkiego Błękitu i szant. Nie wiadomo który z nas pojawił się tam pierwszy. Faktem jest, że po pewnym czasie spotykaliśmy się tam co tydzień śpiewając szanty. Zacząłem wymieniać się ze Spaldingiem tekstami. Spodobało się. Padł pomysł, żeby może pograć kiedyś… i jak to bywa – na pomyśle się skończyło…
Potem w Gdańsku pojawił się klub ‘Infinium’, przyczyna piosenki “takie małe deja vu” Grało się tam wtedy bardzo fajną muzę, osadzoną jak najbardziej w naszym klimacie – od muzyki turystycznej i szant, przez folka i bluesa aż po jazz. Oj, działo się… Tam poznaliśmy Krzyśka Jurkiewicza. Jakoś tak wyszło, że zaproponował mi i Spaldingowi zagranie koncertu w Contrast Cafe w Gdyni. Jak to się udało, że nie grając wcześniej razem, przygotowaliśmy 3h grania non stop w ciągu 4 dni po 3h, to opowiemy jak kto antałek podstawi
Gdzieś pomiędzy koncertami w Contrascie (Contrast Cafe, przyp. red.) i początkami naszej przygody z Infinium do składu dołączył obdarzony anielskim głosem Ed, który oprócz swoich nieprzeciętnych zdolności instrumentalnych wniósł do zespołu całkiem sporo przeważnie konstruktywnej krytyki i w owym wnoszeniu wyspecjalizował się do tego stopnia, iż z czasem zyskał status Nadwornego Piętrzyciela Problemów o wdzięcznym przydomku ZgrEd
Później pierwszy koncert w Infinium i pierwszy poważny festival – Łykend we Wrocławiu, Bazuna 2002, gdzie dostaliśmy pierwsze wyróżnienie. Zaczęły się cykliczne koncerty i próby w Infinium (pół życia tam spędzaliśmy wtedy). Kluka 2001, Festival Piosenki Serce Radującej na Polibudzie… W tym okresie doszedł do nas nasz basista, Filip, z wszech stron uzdolniony i z muzycznym polotem i w tym składzie próbowaliśmy się w Infinium aż przyszło nam wziąć udział w kwidzyńskiej Szałamaji, gdzie bawiliśmy się na tyle dobrze, iż przeoczyliśmy fakt wyróżnienia nas przez szacowne jury, skutkiem czego zamiast zagrać w koncercie laureatów pojechaliśmy do domu.
Dalej był Wodnikus 2003, Neptunalia z niezapomnianymi akustykami, znowu Bazuna – tym razem w Tczewie, a tam kolejny sukces – Rajdowa Piosenka Roku 2003. Potem wyjazd w Bieszczady, przy okazji III miejsce na Bieszczadzkich Aniołach, Staropramen (Amen), i YAPA 2004 z fajnym klimatem, wyróżnieniem, duszną salą i kocią mordą w czasie grania, Wodnikus 2004 i Wysocki z Bartkiem Kalinowskim, iluś-tam-lecie Ciszy Jak Ta (pozdro Boro) i wiele wiele Bazun i Misiów. Przestaliśmy liczyć, po prostu staramy się być.
Teraz grywamy okazjonalnie, ograniczeni prozą życia. Łukasz zdobywa co rusz nagrody jako śpiewający autor. Iwona gra w Na Bani i w kilku innych składach. Reszta pielęgnuje żony oraz mieszkania i domy chwytając co rusz gitarę przy ognisku lub w związku z pospolitym ruszeniem zwanym ‘tą ostatnią próbą przed koncertem’.
Dodatkowe informacje na temat zespołu można znaleźć na jego stronie internetowej http://www.vantroff.free.art.pl/
Kiedy i jak zaczęła się Państwa przygoda z BAZUNĄ?
Moja przygoda z Bazuną zaczęła się w latach dziewięćdziesiątych, gdy po byciu widzem na Kępie Redłowskiej i w Gdyni byłem wolontariuszem biura organizacyjnego w Wejherowie. Wtedy też wystąpiłem po raz pierwszy w życiu na scenie z Jerzym Pawłem Dudą i Violettą Kwiecińską, z łapanki – gitarzysta im uciekł / nie dojechał / zaniemógł* (*niewłaściwe skreślić). Pół roku po powstaniu zespołu Vergil van Troff (2001) zagraliśmy w Gniewie w konkursie, gdzie udało nam się zakwalifikować do złotej dwudziestki z piosenką „Na śniegu ślad”. W kolejnym roku (2003) nasz utwór ‘Gdybyś latem zapytała’ zdobył tytuł „Rajdowej Piosenki Roku” w Tczewie. W kolejnym roku (lub następnym – nie jestem pewien) w Lubaniu jako bliźniaczy zespół – kaVka – zdobyliśmy tytuł „Rajdowej Piosenki Roku” z ‘Piosenką o tym jak to jest’.
Z nagród mogę jeszcze przytoczyć piosnkę ‘Darmodziej’ za którą dostaliśmy wyróżnienie w Sopocie, grając jako ‘Ostatnie kuszenie Jaromira’. Ponadto jesteśmy od lat związani z Przeglądem na kilku innych płaszczyznach. Ja byłem kierownikiem programowym w Elblągu 2006, przygotowywałem program częściowo również w następnym roku. Ponadto byłem wiceprezesem stowarzyszenia Bazuna. Koledzy z zespołu – Łukasz Majewski (Spalding), Jarosław Romanowski (Eddie) i Filip Biernacki – zasiadali wielokrotnie w jury festiwalu. Nasze odkrycie – skrzypaczka Iwona Trojanowska (Izolda) – obecnie udziela się w wielu zespołach na scenie turystycznej (m.in. jest w stałym składzie Na Bani).
Co charakterystycznego widzą Państwo w tym Przeglądzie?
…chyba przede wszystkim klimat, z lekka hipisowski… To czego nie ma na wielu innych festiwalach – ludzie naprawdę grają ze sobą. Powstają projekty ad hoc, pomysły („Ot tak po prostu” BJ + SCoB)… No i oczywiście Spiritus Movens festiwalu – Marek S. – Ojciec Dyrektor i Matka Polka w jednej osobie Ale przede wszystkim droga. Nowe miejsca co roku. „Ciągle w drodze, kiedy koniec – nie wiem…”
Dla mnie BAZUNA to …
…głęboki oddech po zrzuceniu pęt codzienności A tak naprawdę to szansa na pokazanie się ludziom, sprawdzenie swojej twórczości, możliwość ‘dotarcie się’ na scenie dla zespołów. Punkt startowy dla wielu przyszłych Artystów.