Marek Prusakowski – lekarz internista, gra na fortepianie i gitarze klasycznej. Autor – kompozytor kilku standardów piosenki studenckiej. Współtwórca kabaretów studenckich lat siedemdziesiątych na Wybrzeżu: „Jelita” i „Kierunek ewakuacji”. Jeden z pierwszych w Polsce tłumaczy i interpretatorów twórczości Leonarda Cohena. Od połowy lat siedemdziesiątych do 1984 roku współpracował ze Studencką Agencją Radiową.
Kiedy i jak zaczęła się Pańska przygoda z BAZUNĄ?
Na Bazunie zadebiutowałem ja i mój kabaret “Jelita” chyba w 1973 roku. Po Jelitach był kabaret “Kierunek Ewakuacji” także laureat Bazuny, poza tym występowałem z Zespołem Ani i Zbyszka Szukalskich, którzy miedzy innymi za wykonanie moich piosenek (choćby “Dróżnik”‘ “Nie ze mną”) także otrzymywali liczne nagrody. I przez kilka długich lat występowałem tam, a potem śpiewano moje piosenki. Nagród było kilka, ale najważniejsze, że nasze piosenki “poszły w lud”.
Co charakterystycznego widzi Pan w tym Przeglądzie?
Charakterystyczne w początkach Bazuny było spontaniczne współwystępowanie odrębnych “podmiotów wykonawczych” we wspólnych estradowych produkcjach. Charakterystyczne było także i to, że główna część festiwalu miała miejsce za kulisami, że powstawały tam nowe zespoły, małżeństwa, piosenki, że nikt nie pytał “za ile?”. Poza tym Bazuna to było jedno z niewielu w tamtych czasach miejsc, gdzie mógł debiutować amator, który niekiedy otrzymywał przepustkę do zawodowstwa.
Dla mnie BAZUNA to …
Bazuna jest dla mnie cudownym wspomnieniem cudownego okresu mego życia. Okresu, który co rusz przypomina mi się w najmniej przewidywanych okolicznościach. Zdarzyło mi się na ten przykład w latach 80-tych być świadkiem, gdy na moją piosenkę “Bielinek kapustnik” pewien młodzian podrywał przy ognisku dziewczyny twierdząc, że to jego dzieło. Nie bez satysfakcji wyprowadziłem zachwycone bardem panienki z błędu. Do dziś zresztą na spędach turystycznych, żeglarskich czy studenckich udaje mi się posłuchać moich piosenek sprzed lat. To miłe, tym bardziej, że nowy zespół Zbyszka Szukalskiego “Wolny przedział” ma kilka z nich w swoim repertuarze. Także Bazuna jest dla mnie wciąż żywym, choć minionym etapem.